Podczas moich pieszych wędrówek spotykam czasem urokliwe, magiczne miejsca. Pełne urzekającej przyrody i ciszy. Tak było też w przypadku tych dzikich, podmokłych terenów, gdzie nagie drzewa wyrastały z wody. Kiedy tylko zobaczyłam to miejsce, wiedziałam, że wrócę tu nie raz. Wiedziałam też, że przyprowadzę tu parę na sesję ślubną.
Było późne popołudnie. Koniec lipca, a kolory jak jesienią. Piękne zachodzące słońce. W takiej scenerii powstawała ślubna historia Moniki i Sławka. Ta cudowna para pięknie wpisała się w nastrój tego miejsca.
Pani młoda urzekła mnie swoją subtelnością i bukietem polnych kwiatów, z którym przybyła na sesję. Wokół intensywnie pachniało latem. Od tych kwiatów, od łąki, od słońca… Szliśmy razem po tych dzikich, pięknych przestrzeniach. W blasku zachodzącego słońca. W światłach i półcieniach. Tak oto powstała cudowna ślubna opowieść o tej zakochane w sobie parze. Subtelna i niespieszna…