Lubię czas pomiędzy Bożym Narodzeniem a Sylwestrem. Świat wtedy spowalnia i cichnie. Wystrojony w świąteczne dekoracje wygląda magicznie, jakby go ktoś zaczarował. Lubię wtedy spacerować wśród bożonarodzeniowych iluminacji. Pomiędzy kolorowymi migoczącymi lampkami, w zadumie świata.
Dzisiaj byłam z aparatem fotograficznym na Skwerze Kościuszki w Gdyni. Przez firany drżących światełek obserwowałam port, ludzi i czmychające koty. „Dar Pomorza” i „Błyskawica” sennie kołysały się na wodzie, zatopione w świątecznym śnie. W majestatycznej ciszy od czasu do czasu słychać było czyjeś kroki, jakiś śmiech, trzask migawki…
Ściemniało się szybko, a wokół rozbłyskało coraz więcej lampek. I oto przede mną ukazało się miasto w świątecznym nastroju, pełne spokoju, pogrążone w refleksji. Niczym za dotknięciem magicznej różdżki znalazłam się w pięknej bajce. Przez girlandy światełek weszłam do zaczarowanego świata, w którym gdyńskie koty mruczą tylko dobre opowieści…