Podglądanie świata przez obiektyw pozwala mi odkrywać piękno w małych rzeczach. Kiedy fotografuję, przenoszę się w magiczne krainy malowane światłem i kolorami. Filtruję rzeczywistość przez soczewkę swojej wyobraźni i tworzę moje małe cudowne światy.
Piękne sobotnie przedpołudnie; świeci słońce, jest ciepło. Sierpień. Czuć już jesień. Spaceruję z moim mężczyzną po nieznanych terenach w Gdyni w poszukiwaniu plenerów do kolejnych sesji zdjęciowych. Oto przed nami polne kręte ścieżki, po których czasem przejedzie ktoś rowerem, ukwiecone łąki, tracące powoli kolory, krzaki dzikiego bzu, których gałęzie uginają się pod ciężarem owoców. Urzeczona tymi sielskimi obrazkami, odnajduję nagle magiczną krainę, skąpaną w zgaszonej zieleni, jaskrawej niebieskości, dzikim cyklamenie i ostrej żółci.
Przykucam na skraju łąki. Słucham opowieści kwiatów i śpiewu traw. Urzeczona chwilą, kolorami, słońcem, sierpniem przenoszę się w te niezwykłe światy. Z podziwem przyglądam się życiu łąki, które toczy się niespiesznie, pomału, pomaleńku…