Kiedy byłam małą dziewczynką, latem lubiłam spędzać czas w porzeczkowej krainie. Niedaleko mojego rodzinnego domu rosły krzaki porzeczek: czerwonych, czarnych i żółtych. Zaczarowany świat owocowych krzewów wydawał mi się wtedy ogromny i łatwo było mi się w nim zagubić.
Lubiłam zrywać kiście owoców do wiklinowych łubianek. Z nich porzeczki były wsypywane do drewnianych skrzynek i zawożone na skup. Lubiłam ten czas. Czas lata. Czas słońca. Czas zbierania porzeczek.
W porzeczkowej krainie działy się piękne historie. Biedronki huśtały się na liściach, a ja liczyłam każdej z nich kropki. Motyle siadały mi na ramionach i nie mogłam oderwać wzroku od oszałamiających barwnych wzorów na ich skrzydłach. Ptaki nad moją pełną marzeń głową śpiewały cudowne trele.
Dzisiaj w porzeczkowej krainie rośnie tylko kilka krzewów. Nadal lubię spędzać w niej czas. Jeść owoce prosto z krzaka i wystawiać twarz do słońca. Wciąż też słucham śpiewu ptaków, zachwycam się motylami i liczę kropki biedronkom….