Gdyby zadano mi pytanie, gdzie jest mój koniec świata, odpowiedziałabym, że jeden z nich jest w Waszlowani. Surowość i piękno przyrody, bezkres i kojący spokój tego rejonu urzekły mnie od pierwszego wejrzenia.
Waszlowani to niezwykle malowniczy i dziki park narodowy położony we wschodniej Gruzji, przy granicy z Azerbejdżanem. Rejon ten cechuje się suchym, półpustynnym klimatem. Charakterystyczne dla parku są badlandy, czyli suche tereny wyżynne pocięte głębokimi, wąskimi rynnami i wąwozami, powstałymi od rzadkich, ale obfitych deszczów.
W parku Waszlowani spotkać można między innymi: drzewa pistacjowe, drzewa granatowe oraz juki, które urozmaicają surowe krajobrazy tych terenów. Przemierzając rejony parku, spotkamy tu różnorodne, zapierające dech pejzaże. Czasem jest to afrykańska sawanna, czasem są to mongolskie stepy, a czasem tereny niczym z innej planety.
Niezwykłe miejsce w Waszlowani to wulkany błotne Takti-Tepe. Obszar ten to krajobraz niemal księżycowy. Wulkany cały czas oddychają, wyrzucając ze swoich czeluści pęcherze powietrza, a niekiedy biorą głębszy oddech i wtedy z ich wnętrza wylewa się błotna lawa.
Przebywając w tym dzikim i niezwykle urokliwym parku, miałam wrażenie, że oto znalazłam się na końcu świata. Otoczona kojącym spokojem, wpatrzona w dalekie piaskowe góry, za które chowało się październikowe słońce, zasłuchana w szumie rzeki Alazani stawałam się częścią tego nierealnego krajobrazu. W samotnych przestrzeniach Waszlowani moje myśli stawały się szeptami, uwięzionymi w muszelkach, które kiedyś leżały na dnie morza.