Kiedy jestem już bardzo zmęczona, nie mam natchnienia do pracy, wszystko dookoła mnie drażni, uciekam w góry. Nakarmić duszę. Uporządkować myśli. Naładować swój wewnętrzny świat dobrą energią.
Uwielbiać wędrować po górach. Patrzeć z dolin na szczyty i ze szczytów na doliny. Uwielbiam, jak wiatr rozwiewa mi włosy, a słońce przyjemnie muska moje policzki. Obcowanie z potęgą i pięknem natury uświadamia mi, że często niepotrzebnie zamartwiam się błahostkami, że czasem bez sensu gonię za czymś, co tak naprawdę nie daje szczęścia. Bycie gdzieś daleko, wśród urzekającej przyrody, między szczytami zmienia perspektywę myślenia.
Wysoko w górach, blisko nieba, wtuleni w siebie z moim mężczyzną, patrzymy w tę samą stronę. W stronę słońca, które wyłania się między szczytami. Ciepłe promienie dotykają naszych twarzy. I to są te najpiękniejsze chwile. Kiedy jesteśmy razem. Dookoła góry. A my, trzymając się za ręce, znajdujemy się w tym momencie w centrum Wszechświata, który wiruje wokół nas i karmi nasze dusze.
Niedawno wróciliśmy z uroczej Gruzji. Piękne krajobrazy, wspaniali, ciepli ludzie, smaczne jedzenie i pyszne wino domowej roboty… Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, żeby Gruzja skradła nasze serca. Urzekły nas różnorodne krajobrazy tego kraju. Oczarował nas Kaukaz. Omamił Kazbek, jeden z najwyższych szczytów Kaukazu o wysokości 5033 m n.p.m., który okazał się dla nas przychylny i odsłonił wierzchołek, pokazując cały swój majestat.
Wróciłam z Gruzji z nakarmioną duszą, pełna zapierających dech krajobrazów, pełna gór. Zachłyśnięta kaukaskim wiatrem. Szczęśliwa.